>>  30 maja

1965 - „Cud” pod Zabłudowem

W połowie maja 1965 r. rozeszła się wiadomość, iż czternastoletniej Jadwidze Jakubowskiej ukazała się na łące pod Zabłudowem Matka Boska. Odtąd zaczęły przybywać w to miejsce tłumy wiernych z całego województwa, a nawet kraju, zaś poprzez radio „Wolna Europa” informacja ta obiegła cały świat. Władze komunistyczne zareagowały szybko na to wydarzenie. W gazetach zaczęto szkalować Jadwigę i jej rodzinę – zarzucano jej czytanie „Ani z Zielonego Wzgórza”, do której rzekomo dziewczynka miała się upodabniać. Fikcyjną bohaterkę książki wielokrotnie ponosiła wyobraźnia, co również zarzucano Jadwidze. Aby artykuły dziennikarzy nie wyglądały na ataki na Kościół, podkreślano przede wszystkim niebezpieczeństwo wynikające z picia brudnej wody z „cudownego źródełka”. Jego powstanie wiązało się z tym, iż ludzie, którzy przybywali do miejsca objawienia Matki Boskiej chcąc zabrać ze sobą jakąś pamiątkę, zabierali garstkę ziemi z owego „cudownego miejsca”, a to z kolei spowodowało, iż zrobił się duży dół, w którym pojawiła się woda. Był to podmokły, bagienny teren, więc nie było w tym nic nadzwyczajnego, jednak ludzie uznali to za „cudowne źródełko”, które leczy wszystkie choroby. Dlatego też podobno wodą przemywano oczy, podawano ją chorym, a nawet pocztą przesyłano do innych województw kraju. Tłumy ludzi biwakowały na polach zabłudowskich całymi dniami w oczekiwaniu na cud, czy jak cynicznie nazywali je dziennikarze „niebiańskie seanse”. Zaczęły się pojawiać również nowe doniesienia o „cudownych” zdarzeniach z województwa – w Sokołach, Krzewie Starym i Jaziewie. Kuria Arcybiskupia z Białegostoku nie uznała wydarzenia z Zabłudowa za cud, ale też unikała zajęcia twardego stanowiska wobec zaistniałej sytuacji. Władze przeprowadzały rozmowy z ks. Janem Skarżyńskim, proboszczem miejscowej parafii, mające na celu powstrzymanie rozpowszechniania się wiadomości o „cudzie”.

W dniu 30 maja 1965 r. miało się podobno dokonać kolejne objawienie, dlatego też wierni w tym dniu stawili się licznie pod Zabłudowem. Władze próbowały powstrzymać przyjeżdżających ludzi, zatrzymywano samochody jadące w tym kierunku, a także ograniczono liczbę połączeń autobusowych. Tego dnia po południu ok. 500 osób zaatakowało kamieniami funkcjonariuszy ZOMO i milicjantów, którzy otaczali teren, zaatakowani użyli środków chemicznych wobec wiernych. Oddziały milicji były na miejscu, ponieważ miały w razie konieczności przy pomocy siły rozpędzić tłum.

Na miejscu „cudu” postawiono dwa krzyże (rzymskokatolicki i prawosławny, przy czym ten drugi odniesiono nocą pod okoliczną cerkiew), a następnie kapliczkę. Jadwiga Jakubowska nadal uczyła się w szkole, gdzie traktowano ją normalnie. Jednak presja społeczeństwa, które spodziewało się po niej świętości, sprawiła, iż dziewczynka poszła do klasztoru (wcześniej wykazywała w wywiadach chęć zostania w przyszłości cukiernikiem). Do tego doszły działania dziennikarzy, którzy skupili się na „cudownym dziecku”, z którego legendą szybko sobie poradzili, oskarżając ją o zaczytanie powieściami, patologię w rodzinie i o ciemnotę umysłową. Dom państwa Jakubowskich otoczony był przez kordon milicjantów, „tajniacy” zabierali Jadwigę ze szkoły, zaś Prokuratura Wojewódzka w Białymstoku chciała wystąpić z wnioskiem o ukaranie Marii Jakubowskiej (matki dziewczynki) pod zarzutem celowego wprowadzania ludzi w błąd.

Władze obawiały się wydarzeń o charakterze religijnym, dlatego za wszelką cenę starano się zlikwidować miejsce kultu, zdyskredytować w oczach ludzi dziewczynkę, która doświadczyła objawienia i ze względów ideologicznych przedstawić „cud” jako przykład ciemnoty wsi białostockiej. Zwołano naradę sekretarzy propagandy komitetów powiatowych, na której szczegółowo omówiono metody dalszego postępowania. Powołano powiatową i wojewódzką grupę aktywu, której zadaniem miała być praca informacyjno – wyjaśniająca, zaś głównym celem było ośmieszenie osób deklarujących swoje poparcie dla „cudownego” zdarzenia pod Zabłudowem. Poprzez sieć tajnych informatorów szukano osób, które rozpowszechniały informacje o cudzie. W lipcu 1965 r. usunięto z pastwiska wszystkie krzyże i kapliczkę, ponadto zarządzono przeprowadzenie szczepień ochronnych okolicznej ludności, jednak wierni nadal próbowali stawiać w tamtym miejscu krzyże, które były systematycznie usuwane.

„Cud zabłudowski” do dzisiaj budzi wiele emocji wśród mieszkańców Zabłudowa i jego okolic, ale bez wątpliwości pozostaje fakt, iż Kuria nie uznała tego zdarzenia za cudowne objawienie, więc należy je rozpatrywać w kategoriach nie religijnych, lecz społecznych.

Bożena Karpacz

Informacje na temat „cudu” w Zabłudowie można odnaleźć w zespole archiwalnym: Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Białymstoku sygn. 2161, sygn. 2167 oraz warto zapoznać się z publikacjami prasowymi na ten temat: „Tak rodzą się mity”, „Gazeta Białostocka” z dn. 19-20 VI 1965 s. 3, E. Rybiński, „Cud w Zabłudowie” „Panorama Północy” 1965 nr 27 s. 7.