>>  5 maja

1950 - Akcja zbierania podpisów pod Apelem Sztokholmskim

Po zakończeniu II wojny światowej nastąpił nowy podział polityczny świata na dwa zwalczające się obozy: blok państw demokratycznych pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych oraz blok państw komunistycznych (którego częścią była też Polska) pod wodzą Związku Radzieckiego. Cechą charakterystyczną ówczesnych stosunków między tymi obozami był ciągły stan wzajemnej nieufności, wrogości i rywalizacji tak na polu ideologicznym, jak i politycznym. Blok państw przewodzony przez ZSRR dążył do jak najszerszego rozprzestrzeniania systemu komunistycznego na świecie, zaś blok państw zgromadzonych pod wodzą USA robił wszystko, by temu przeciwdziałać. Zmagania te nazywane są okresem zimnej wojny, którego najistotniejszym zagadnieniem był wyścig zbrojeń.

Tuż po zakończeniu II wojny Stany Zjednoczone były jedynym krajem na świecie, który posiadał broń atomową. Dawało to im ogromną przewagę w przypadku ewentualnego konfliktu ze Związkiem Radzieckim. Związek Radziecki podjął starania nad wyprodukowaniem własnej broni nuklearnej. Po czterech latach intensywnych badań w roku 1949 udało się ZSRR dokonać udanej próby nuklearnej. Mimo to musiał upłynąć pewien okres by potencjał broni atomowej między blokami kapitalistycznym i komunistycznym się wyrównał. Dlatego Związek Radziecki podjął kroki zmierzające do potępienia ewentualnego użycia tej śmiercionośnej broni. W tym celu powołano w Moskwie Radziecki Komitet Obrony Pokoju, którego zadaniem było propagowanie haseł pacyfistycznych i piętnowanie działań militarnych państw kapitalistycznych. We wszystkich krajach komunistycznych, w tym Polsce, powołano podobne tego typu organizacje. Jednym z istotniejszych działań Komitetu Obrony Pokoju było ogłoszenie tzw. Apelu Sztokholmskiego i związana z nim akcja zbierania podpisów.

W Polsce podpisy poparcia pod apelem Radzieckiego Komitetu Obrońców Pokoju, zwanym Apelem Sztokholmskim, zaczęto zbierać na początku maja 1950 r. Wzywano w nim narody świata do zakazu stosowania broni jądrowej przez wszystkie kraje. W przypadku, gdyby którekolwiek z państw podczas konfliktu zbrojnego użyło tego typu środka masowej zagłady należało rząd ów potępić i postawić przed sądem zbrodni wojennych. W instrukcjach Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej czytamy, iż celem akcji tej było pokazanie solidarności i gestów poparcia dla systemu komunistycznego w Polsce. Miało to się odbyć poprzez zebranie i zaangażowanie jak najliczniejszej grupy ludzi w zbieranie podpisów pod Apelem niezależnie od narodowości, przekonań religijnych, przynależności społecznej, wykonywanej profesji, czy sympatii politycznych. Zadanie to miało zostać wykonane przy pomocy działających w każdym województwie, powiecie, mieście, gminie, wsi, zakładzie pracy, Komitetów Obrońców Pokoju. Członkami tychże komisji mieli być ludzie szanowani, znani, szczególnie cenieni, bądź lubiani w społecznościach lokalnych. Z tego powodu najlepszymi kandydatami do tego zadania byli ludzie nauki, artyści, dziennikarze, robotnicy, rzemieślnicy, mężczyźni, kobiety, osoby wierzące, a nawet przedstawiciele kleru. Co ważne większość składu osobowego w tych komitetach mieli stanowić przedstawiciele bezpartyjni. Wszystkie te szczegóły miały wytworzyć wśród społeczeństwa wrażenie, że akcja ta jest swego rodzaju nie inspirowaną przez władze komunistyczne inicjatywą społeczną w imię tzw. walki o pokój. W istocie rzeczy jednak władze komunistyczne inicjując to przedsięwzięcie, pilnie obserwowały jego rozwój. Podstawowe organizacje partyjne PZPR były wskazane przez Komitet Centralny jako odpowiedzialne za propagowanie i przebieg akcji zbierania podpisów pod Apelem Sztokholmskim. Przy czym nie mogły tego czynić w sposób bezpośredni; miały one działać zakulisowo.

Zbieranie podpisów pod apelem w województwie białostockim niosło wiele emocji. Najwięcej podpisów zebrano w powiatach: Białostockim prawie 90 tys., Bielskim ponad 77 tys. Sokólskim około 67 tys, Wysoko - Mazowieckim około 52 tys. Najmniej w Suwalskim (ok. 10 tys.), Gołdapskim (3,5 tys.), Kolneńskim (ponad 22 tys.). W większości przypadków ludzie udzielali swego poparcia pod apelem, choć wielu z nich nie wiedziało, czemu ma służyć cała akcja. Pojawiały się plotki o rychłym wybuchu nowej wojny. Szczególnie żywe tego typu obawy były ze strony Niemców, Litwinów i Mazurów, którzy masowo nie podpisywali tych apeli. Wśród ludzi krążyły wersje, że wpisanie na listę ma służyć tworzeniu kołchozów lub bliżej nieokreślonych czarnych list. Ci, którzy odmawiali udziału w akcji, swoje stanowisko uzasadniali nie mieszaniem się do polityki, niektórzy z ludzi argumentowali, iż nie widzą różnicy między pokojem a wojną.

Akcja zbierania podpisów pod Apelem Sztokholmskim trwała do 25 maja 1950 r. Pacyfistyczna wymowa tej inicjatywy miała jednak nie tylko piękny wydźwięk propagandowy, lecz także inne, ważniejsze cele. Po pierwsze miała pokazać solidarność społeczeństw krajów komunistycznych oraz ich poparcie dla systemu stalinowskiego. Po drugie miała ujawnić osoby nieprawomyślne (czyli te, które nie chciały podpisać się pod apelem), które uznawane były za tzw. imperialistów, czyli wrogów systemu komunistycznego. Po trzecie wyłonić jak największą liczbę osób (dziś powiedzielibyśmy liderów lokalnych społeczności), którzy w przyszłości mogliby być użyteczni dla władzy.

Powyższe tezy znajdują swe potwierdzenie w postępowaniu władz wobec księży katolickich w województwie białostockim; a mianowicie przyjmowanych przez duchownych postaw wobec apelu i konsekwencji z tych działań wynikających. Kler na ogół odniósł się nieufnie wobec całej akcji zbierania podpisów pod apelem antynuklearnym, słusznie domyślając się rzeczywistych jej celów. Księża w większości nie podpisywali się pod apelem, argumentując, że nie angażują się w politykę. Choć trzeba tu podkreślić, iż w województwie białostockim znalazło się 12 księży, którzy nawoływali wiernych z ambony do podpisu. Duchowni, którzy odmawiali poparcia dla apelu, często nie przyjmowali przedstawicieli Komitetów Obrony Pokoju, lub mówili, że nie widzą potrzeby składania podpisów, ponieważ sami modlą się co dzień o pokój na świecie. Niektórzy zasłaniali się brakiem wyraźnego polecenia ze strony episkopatu. Najostrzejszy argument zaprezentował jeden z księży, który powiedział, iż podpisze ten apel on sam wtedy, gdy „Truman i Stalin złożą pod nim swoje podpisy”. Władze komunistyczne skrzętnie wynotowały nazwiska krnąbrnych księży, którzy nie chcieli podpisać się pod Apelem. W całym województwie białostockim 193 księży nie złożyło podpisów poparcia. Wobec 116 wyciągnięto konsekwencje w postaci pozbawienia prawa do nauczania religii w szkole.

Tomasz Fiedorowicz

Materiały dotyczące akcji zbierania podpisów pod Apelem Sztokholmskim znajdują się m. in. w Komitecie Wojewódzkim Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Białymstoku nr zesp. 1070, sygn. 735, 736, 1107, Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku, nr zesp. 149, sygn. 638, Kuratorium Okręgu Szkolnego w Białymstoku, nr zesp. 77, sygn. 2.