>>  4 czerwca

1989 - Wybory kontraktowe do Sejmu i Senatu

Odbyły się oczekiwane tak długo prawie demokratyczne wybory do Sejmu i Senatu. Z Białostocczyzny senatorami desygnowanymi przez „Solidarność” zostali Andrzej Kaliciński, na którego głosowało 153 758 osób (58,5%) i Andrzej Stelmachowski, którego poparło 158.326 osób (60,2%), posłami zaś Jan Beszta Borowski (61,7%), Krzysztof Putra (65%). Przybywający do lokali wyborczych w zasadzie byli zdecydowani na kogo głosować i tylko nieliczni zwracali się do członków komisji z prośbą o wyjaśnienie techniki głosowania. Wybory przebiegły w spokojnej atmosferze. Ogółem uprawnionych do głosowania w woj. białostockim było około 492 tys. osób. Ostatecznie okazało się, że frekwencja w woj. białostockim wyniosła 62% i była zróżnicowana, wynosząc od 50-60% w 21 miasto-gminach i 70-75% w sześciu gminach (Łapy, Suraż, Kleszczele, Krynki, Poświętne, Wyszki). W samym Białymstoku głosowało 123 tys. osób, co stanowiło około 64% uprawnionych. Bardzo niską frekwencję zanotowano w obwodach zamkniętych: Domach Studenckich Filii Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Medycznej. Dla odmiany największa frekwencja była na osiedlu Sienkiewicza – około 72%.

Całkowitym niewypałem okazała się lista krajowa, z której kandydaci uzyskali poniżej 40% ważnych głosów. Wyjątkiem były gminy: Białowieża, Gródek, Czeremcha, Cyże, Dubicze, Hajnówka, Kleszczele, Narewka, Milejczyce i Orla, gdzie poparło ją 80% głosujących tak jak i pozostałych startujących, rekomendowanych przez PZPR. Natomiast w gminie Dziadkowice liczba głosów oddanych na kandydatów partyjnych była niższa niż liczba członków gminnej organizacji partyjnej. Równie niskiego poparcia udzielili swoim przedstawicielom należący do PZPR wyborcy w gminach: Wyszki, Nowy Dwór, Sidra, Turośń, Jasionówka i Korycin. Podobnie niekorzystne wyniki uzyskały osoby rekomendowane przez ZSL. Kandydaci na posłów i senatorów z listy partyjnej nie dostali nawet poparcia wyborców należących do PZPR. Wynik wyborów okazał się szokiem dla strony rządowej, ale zaskoczył też opozycję, która nie była przygotowana na tak wielki sukces. Był on tym większy, że w pierwszej turze, przy ponad 60% frekwencji wybrani zostali tylko kandydaci desygnowani przez opozycję, a popierani przez PZPR musieli wystartować ponownie.

Elektorat „Solidarności” okazał się bardzo zdyscyplinowany i głosował niemal wyłącznie na swoich przedstawicieli. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego najwięcej głosów otrzymali w rejonie Moniek, Sokółki, Łap i w Białymstoku, wyraźnie mniej w okolicach Bielska Podlaskiego i Hajnówki. Im więcej osób wyznania prawosławnego było w danym rejonie, tym mniejsze poparcie uzyskiwali kandydaci „Solidarności”, która kojarzyła się mniejszości białoruskiej ze zjawiskiem dyskryminacji religijnej i narodowościowej z okresu II Rzeczypospolitej. Ambiwalentnie odbierano także katolicki charakter związku, w którym upatrywano zagrożenie dla prawosławia.

8 czerwca 1989 r. obradował Tymczasowy Zarząd Regionu NSZZ „Solidarność”, którego członkowie wyrazili zadowolenie ze zwycięstwa wyborczego. Omawiano także sprawy związane z samorządnością przedsiębiorstw i organizację pracy związkowej na szczeblu regionu. W trakcie spotkania uchwalono, iż Komisje Zakładowe winny wspierać działania Rad Pracowniczych w macierzystych zakładach pracy poprzez nawiązanie z nimi stałych kontaktów. Inspiracją tych działań miała być współpraca KZ z Radą Pracowniczą w „Uchwytach”. Dążono także do stworzenia Regionalnego Klubu Samorządowego.

Następnego dnia zebrała się Egzekutywa KW PZPR, której tematem posiedzenia był wynik wyborów do Sejmu i Senatu PRL. Dyskusję rozpoczął W. Kołodziejuk - I Sekretarz KW, który stwierdził, iż wybory spowodowały nowy układ sił politycznych w Polsce. Według niego główną siłą motoryczną w pierwszej turze wyborów był Kościół. Sama opozycja w sposób bezwzględny podporządkowała się strategii Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, a kampania wyborcza według niego przemieniła się z konkurencyjnej w konfrontacyjną. W opinii I Sekretarza KW PZPR władze centralne wykazały zbyt wiele zaufania dla opozycji. Apelował, aby w następnej turze (18 czerwca) partia zapewniła większą frekwencję oraz proponował nawiązywać kontakty z przedstawicielami Komitetów Obywatelskich i włączać je w istniejące układy władzy. Obecny na posiedzeniu Egzekutywy płk Sylwester Rogalewski (Komendant Wojewódzki MO) stwierdził, iż wyniki I tury wyborów były wielką porażką PZPR. Wedle informacji, które otrzymywał od podległych funkcjonariuszy, w oparciu o nie ludzie uznali, że działania władzy były nieefektywne. Natomiast wśród członków partii przeważała opinia o braku więzi między jej władzami a szeregowymi członkami. Rozżaleni byli też działacze Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, chociaż w opinii zebranych, byli zbyt mało widoczni w czasie kampanii wyborczej i teraz pretensje mogli mieć tylko do siebie. Podkreślano także, iż związkowcy z OPZZ nie poparli swego kandydata (Karczewskiego), który uzyskał tylko 19 tys. głosów, podczas, gdy było ich około 100 tys. Wśród aktywu partyjnego zapanowała apatia i zniechęcenie. Włodzimierz Kołodziejuk podkreślił, iż porażka była szokiem dla członków PZPR, przyzwyczajonych przez 40 lat tylko do sukcesów wyborczych. Według niego partyjni działacze twierdzili, iż liczyli na tzw. zdrowy rozsądek wyborców, ale się w tym wypadku przeliczyli. Pokreślił także, iż nawet członkowie partii głosowali na kandydatów opozycji. Miano również żal do ZSL i SD o postępowanie w trakcie kampanii. Za porażkę obwiniano też skomplikowaną technikę głosowania oraz niezbyt trafne podziały terytorialne na obwody. Wnioskowano, aby w przyszłości dostosowano granice obwodów głosowania do przynależności religijnej głosujących. Zebrani doszli do wniosku, iż zakończyła się pewna epoka budowy socjalizmu, nie przypuszczali jednak, iż nastąpi to szybko.

Władze partyjne w woj. białostockim przeanalizowały także pracę sztabów wyborczych, wskazując na mankamenty ich pracy. Zaliczono do nich: brak grup wspierających kandydata na spotkaniach z wyborcami, bierną postawę w czasie spotkań kandydatów z wyborcami, brak obrony polityki partii, nie polemizowanie z wystąpieniami opozycji, słabą atrakcyjność i pomysłowość organizowanych spotkań. Podkreślono przy tym, iż kampania pochłonęła znaczne środki finansowe, gdyż wydano indywidualne kolorowe plakaty w nakładzie: senatorzy – pięć tys. egzemplarzy, posłowie PZPR - 2,5 tys., posłowie bezpartyjni – trzy tys. Wydano także ulotki wyborcze w nakładzie: senatorzy – 100 tys. egzemplarzy, posłowie pięć tys. oraz wizytówki wyborcze kandydatów na senatorów w nakładzie 10 tys. egzemplarzy, cztery numery gazety wyborczej po 50 tys. każdy. Wydrukowano też ponad 350 tys. instrukcji do głosowania, kolportowanej przez Podstawowe Organizacje Partyjne. Specjalnie powołany zespół propagandowy koordynował ponadto rozmieszczanie haseł ulicznych, szyldów wyborczych, zamieszczanie ogłoszeń prasowych. Organizował on również wiece i spotkania przedwyborcze. Zlecono także Centrum Badania Opinii Społecznej przygotowanie sondaży, które wskazywały, że elektorat będzie głosował na kandydatów mających niepodważalny dorobek w pracy zawodowej i działalności społecznej. Stąd, opracowując wydawnictwa propagandowe, skoncentrowano się na pełnej prezentacji kandydatów i ich programów wyborczych. Jak pokazał czas założenia te okazały się błędne. Zdecydowanie skuteczniejsza była w tym wypadku działalność opozycji i zdjęcie z Lechem Wałęsą, chociaż kandydaci rekomendowani przez białostocką „Solidarność” byli ludźmi z niezaprzeczalnym autorytetem.

Marek Kietliński

Informacje dotyczące wydarzeń czerwca 1989 r. znajdują się w zespole archiwalnych Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Białymstoku, sygn. 264, 280, 479, 623, 1185, Komitetu Miejskiego PZPR, sygn. 144, Wojewódzkiego Komitetu Obrony, sygn. I-50.